w gazetach czytamy, że w USA trwa ożywienie gospodarcze. PKB wzrosło w I kwartale o 3,2%, głównie dzięki wzrostowi wydatków konsumpcyjnych. to super, nie? Ameryka wyszła z recesji, korporacje raportują rekordowe zyski, indeksy giełdowe rosną!
to czego zwykle nie piszą:
- wzrost podawany jest jako "stopa zannualizowana" - czyli trzeba podzielić przez 4, by mieć wzrost w stosunku do poprzedniego kwartału.
- wyższe wydatki konsumpcyjne to głównie efekt srogiej zimy: Amerykanie więcej wydawali na ogrzewanie, zakup ciepłych ubrań czy odśnieżanie. wzrosła też mocno cena benzyny. czy to są trwałe podstawy wzrostu?
- wyższe wydatki były wymuszone i pochodziły w dużej części z oszczędności ludności, które spadły do 341 miliardów USD, z 430 miliardów w 4 kwartale 2009. (
http://www.bea.gov/newsreleases/national/gdp/gdpnewsrelease.htm) - to zaledwie 3% PKB, najmniej w G20! (przeciętnie do jest ponad 10%, w Chinach ponad 20%)
- rekordowe zyski amerykańskich korporacji to głównie efekt wzrostu na rynkach azjatyckich (globalne korporacje) oraz taniego pieniądza (banki), a nie ożywienia w USA.
na rynku pracy ciągle mają zastój - sytuacja pozornie się poprawia dzięki spisowi ludności - rząd zatrudni tymczasowo (na parę miesięcy) milion osób, by ten spis przeprowadzić (rutynowa akcja raz na 10 lat, o ile dobrze pamiętam).
tak więc pozornie dobre wiadomości z nagłówków gazet niekoniecznie mają takie solidne zaplecze.