i tak i nie....
Na początku: TAK. zgadzam się z szeryfem.
wiele funduszy (oceniam, że ok. 70% wszystkich dostępnych) idzie na STRASZNE BADZIEWIE. Ale nie oznacza to, że fundusze unijne są BE. nienienie. To jest kwestia w większości przypadków komisji oceniających, dla których innowacją np. jest kurs komputerowy na wsi (jak widzę takie projekty to mi się przewraca...). Ci ludzie nie mają bladego pojęcia co robią i jak oceniać projekty! Oceniają pod względem jakiejś punktacji, listy sprawdzającej (jest - nie ma, 0-1), ale gdzie jest prawdziwa ocena przydatności dofinansowanego produktu??? w większości przypadków tylko na papierze. I tak powstają projekty- gnioty, robione tylko po to, aby kolejna firma konsultingowa mogła przeżyć rok na unijnym garnuszku.
a teraz NIE.
dlaczego się nie zgadzam.
Nie wszystkie konkursy, dotacje i projekty są złe.
zrealizowałem już kilkanaście projektów - ale wszystkie były przedyskutowane z potencjalnymi odbiorcami, żeby trafić w ich potrzeby. Każdy z nich wykorzystywał umiejętności i zasoby i dodawał coś do nich - to jest prawdziwa wartość projektu.
szeryfie -
jakieś 6 6-7 lat temu jak zaczynałem, również byłem zniechęcony.. Miałem super pomysły, pisałem wnioski a przechodziły gnioty i kserówki konkurs po konkursie...
Ale teraz wiem jak pisać, żeby sprawdzających na pierwszy rzut oka nie niepokoiło zbyt wiele świeżości
![](emotki/yel23.gif)
I dzięki temu moja skuteczność wzrosła do ok 85-90%
Złe projekty są:
-sztampowe, nie wnoszące nic nowego (te dostają najwięcej kasy, bo komisje nie wiedzą jak oceniać coś nowego- nie mają porównania i baranieją)
-nie wynikające z potrzeb KOGOKOLWIEK poza samą firmą konsultingową, lub ogólnie wnioskodawcą (projekty szkoleniowe, na które robi się później "łapanki"
-pisane przez "specjalistów" którzy są dobrzy w pisaniu projektów - ale nie w temacie, którego dotyczą.
- tzw. listy indykatywne ( projekty, które bez względu na jakość zostaną dofinansowane "bo tak"
Mnie zaś osobiście doprowadzają do pasji projekty, które robią np. na wschodzie firmy szkoleniowe z warszawki.... Nie wiadomo dla kogo te szkolenia, nie wiadomo po co - zupełnie nie trafiające w rynek, w odbiorców, w potrzeby- ot pisane zza biurka bez oceny sytuacji. Ale napisane wnioski zgodnie z procedurą, przepisami, więc przechodzą. TO JEST tragedia.
Tragedią jest, że jeżdżę po drodze dziurawej jak ser szwajcarski (wojewódzkiej). A moje województwo pisze projekt, w którym likwiduje e-wykluczenie kupując osobom pobierającym zasiłki z pomocy społecznej laptopy. setki, tysiące laptopów !!! to jest chore! (oceniam, że na każdy 1000 laptopów - 700 pójdzie do pseudo ubogich, którzy działają w szarej strefie i i tak mają komputery).
Mogę podawać dziesiątki przykładów - jak portale mające kontaktować potencjalnych inwestorów z samorządami (nie odbierają telefonów, maile nie działają, portal aktualizowany raz na pół roku, itp.).
zawsze są dwie strony medalu niestety....