2 dni temu rozpoczęła się nowa wojna. ciekawe ile potrwa.
jak amerykanie wchodzili do iraku to też mówili że to operacja na parę dni/tygodni, a wyszło niemal 10 lat.
z tego co wiem rada bezpieczeństwa ONZ wydała rezolucję wprowadzającą "no-fly zone" - czyli możliwość zestrzelenia myśliwców libijskich, które atakowały ludność cywilną.
a co robią USA+Francja+Włochy, niby w ramach rezolucji ONZ? rozpoczeły masowe bombardowania na obiekty wojskowe w Libii. niszczą lotniska, radary, czołgi... nie ma to nic wspólnego z "no-fly zone", tylko to jest normalna operacja militarna. kolejny dowód hipokryzji Zachodu.
oczywiście ma to swoje uzasadnienie - za parę miesięcy wybrany będzie demokratyczny rząd, który będzie musiał odbudować zniszczenia, kupić na Zachodzie nowy sprzęt wojskowy, radary etc. to co zostało właśnie zniszczone. Amerykanie z chęcią dadzą tanie kredyty, w zamian za dostęp do złóż ropy i biznes będzie się kręcił...
przecież nie chodzi o Kadafiego.
jego możnby łatwo wyeliminować kilkoma tajniakami CIA.
albo jak kiedys w Japonii - odpowiednimi ninja.
Amerykanie zresztą przyznają. "Pułkownik Muammar Kadafi nie znajduje się na liście naszych celów - zapewnił przedstawiciel amerykańskich połączonych sztabów wiceadmirał William Gortney.
Wystarczyłoby wyeliminować Kadafiego, by zakończyć ten konflikt. ale przecież nie o to chodzi...