
autor |
treść |
   
wypowiedzi: 323
wątków: 13 |
Dla dorosłych;)
13.07.2012 (Pt) 21.34 (4699 dni temu)
aleksander fredro "o trzech braciach i królewnie"
mrok wieczorny — babcia siwa przy kominku głową kiwa. nos jak haczyk, okulary, coś xxxoli babsztyl stary. snuje bajdy niestworzone, o królewnie xxxolonie, o trzech braciach jak niewielu, o matuli ich z burdelu, opowiada stare dzieje… a na dworze wicher wieje.
siądźcie społem panny, smyki, młodojebce, stare pryki i nadstawcie dobrze uszy! choć na polu śnieżek prószy. w domu ciepło i wygodnie… zostaw pan w spokoju spodnie! bo się wnet zawoła mamy!… cyt! uwaga! zaczynamy!
za morzami, za rzekami, za lasami, za górami, Żył przed bardzo wielu laty, król potężny i bogaty, dobrotliwy, szczodrobliwy, lecz niezmiernie rozżalony, z racji córki, xxxolony, która przecie dobra, miła lecz… nadmiernie się kurwiła.
a dawała bez wyboru i rycerzom, panom dworu, i kucharzom, i stolarzom, czasem nawet i malarzom! na leżąco, na stojaka, w dupę, w cycki i na raka. czy na dworze, czy w salonie, czy w klozecie, czy na tronie, w każdej chwili, w każdym czasie wciąż myślała o xxxie.
próżno mówił jej król stary, Że we wszystkim trzeba miary, nie wypada bowiem pannie tak się kurwić bezustannie.
na nic się to wszystko zdało, wciąż jejxxxa było mało i na całym króla dworze nikt chędożyć już nie może. wszyscy byli rozxxxni. nawet księża, kapelani. raz ją tak swędziała dupa. Że zgwałciła i biskupa, a gdy ten ją zerżnął marnie — poszła dawać pod latarnię.
aż z burdelów w całym mieście, do samego króla wreszcie, od kurewskiej całej nacji przyszły kurwy w delegacji. ta najbardziej rozxxxna, padłszy przed nim na kolana, z wielkim trudem tłumiąc łkanie rzecze: „królu nasz i panie! ty panując od lat wielu ojcem byłeś dla burdelu. upadają obyczaje! twoja córka dupy daje! na ulicy! bez pieniędzy! przez co wpycha nas do nędzy. nikt nas dziś już nie xxxoli, bo darmochę każdy woli! a więc najjaśniejszy panie, sprawiedliwość niech się stanie!”
król na łzy kurewskie czuły, kazał dać ze swej szkatuły każdej kurwie po dukacie, po czym zamknął się w komnacie. w nocy zaś przywołał swego astrologa nadwornego, by ten patrząc w gwiezdne szlaki znalazł wreszcie sposób jaki, by królewnę można było — dobrowolnie, czy też siłą — wrócić znów do cnoty granic, a gdy to się nie zda na nic, niech przynajmniej w swojej sferze obłapników sobie bierze.
więc astrolog wziąwszy lupę, zajrzał raz królewnie w dupę, wielkim cyrklem xxxę zmierzył, po czym zamknął się w swej wieży. tak był w pracy pogrążony, taki przy tym roztargniony, Że szukając prawd na niebie w roztargnieniu srał pod siebie. kręcił, wiercił teleskopem, wreszcie wrócił z horoskopem i rzekł: „smutną wieść, niestety objawiły mi planety, Że królewny nic nie wstrzyma. na jej szał lekarstwa ni ma! chyba, że się znajdzie jaki, tęgi xxxk nad xxxki, który ją tak zerżnie pięknie, Że królewnie picza pęknie! Żywym ogniem się zapali, na kawałki się rozwali. wtedy będzie xxxolona z czaru swego wyzwolona! i znów stanie się prawiczką z malusieńską, ciasną piczką.”
król, choć płakał ze zmartwienia, zamknął córkę do więzienia, by się więcej nie puszczała. tam codziennie dostawała, prócz świetnego utrzymania, tysiąc świec do brandzlowania, wazeliny beczkę całą… lecz jej tego było mało. ciągle płacze, ciągle krzyczy: „to za mało dla mej piczy!”
wszystkim było ogłoszone Że kto zbawi xxxolonę ten dostanie ją za żonę i podzieli się królestwem by raz skończyć z tym kurestwem.
więc zjeżdżają się xxxcze, czarodzieje, zaklinacze, i rycerze, królewicze, by królewnie zerżnąć piczę! każdy swoich sił próbuje, lecz choć tęgie mielixxxe na nic się to wszystko zdało, bo królewnie wciąż za mało.
król, gdy widział co się dzieje stracił całkiem już nadzieję, płakał, martwił się dzień cały aż mu jaja posiwiały bo już siwy był na głowie.
…a tymczasem heroldowie wieści dziwne rozgłaszali coraz dalej, dalej, dalej… aż dotarły hen daleko, gdzie za siódmą górą, rzeką, stała sobie mała chatka, w niej mieszkała stara matka wraz z synami swymi trzema, którym równych w świecie nie ma.
każdy dzielny, tęgi, zwinny, ale każdy z nich był inny i w tym nie ma nic dziwnego: każdy z ojca był innego. bo w młodości swojej czasie matka strasznie puszczała się. była stróżką przy burdelu i kochanków miała wielu.
syn najstarszy miałxxx długi i gruby na kształt maczugi, a po bokach jego były jak postronki - grube żyły, jakieś sęki, jakieś guzy - jaja miał jak dwa arbuzy! a że ciągle mu bez mała ta ogromna pyta stała, xxxogromem go nazwano.
xxxoliza nosił miano syn następny, bo lizanie stawiał wyżej nad xxxnie, i nie było mistrza w świecie, co prześcignął go w minecie.
cieszą matkę takie dzieci, lecz niestety — smuci trzeci, który rodu był zakałą, bo miał kuśkę całkiem małą, a cieniutką na kształt glizdy i nie palił się do xxxy. dobrze, gdy z matczynej woli raz na miesiąc poxxxoli. a że mało tak obłapia, bracia mieli go za gapia. no i matka nawet czasem nazywała go głuptasem.
tak im słodko życie idzie, ani w zbytku, ani w biedzie. starsze bowiem dwa chłopaki zarabiali w sposób taki, że pobożne, starsze panie brały ich na utrzymanie. a i matka, chociaż stara, też dawała za talara. tylko trzeci syn - wyskrobek wypinał się na zarobek. Że nie udał się niewiastom, dawał dupy pederastom i ku wielkiej matki złości nie brał nic od swoich gości.
tak im się więc dobrze żyło, i wygodnie, dobrze, miło. aż dotarła i w ich strony wieść o losie xxxolony. na zarobek więc łakoma woła matkaxxxogroma i tak rzecze: „ty, mój synu idź! dokonaj tego czynu! gdy sxxxolisz xxxolonę to dostaniesz ją za żonę. pół królestwa twoim będzie! tak królewskie brzmi orędzie.”
syn usłuchał rady matki. zaraz włożył czyste gatki. wymyłxxxa - i bez zwłoki raźno ruszył w świat szeroki. a gdy przybył do stolicy, zaraz poszedł do ciemnicy gdzie się świecą, rozkraczona, brandzlowała xxxolona.
pyta dębem mu stanęła, więc się ostro wziął do dzieła i za pierwszym sztosem leci błyskawicznie drugi, trzeci, czwarty, piąty — aż nareszcie wyrżnął sztosów tysiąc dwieście i utracił siłę całą — lecz królewnie wciąż za mało! tak był potem osłabiony, Że zleźć nie mógł z xxxolony, aż musiały dworskie ciury Ściągnąć go za dupę z dziury, i zanieśli omdlałego, do szpitala zamkowego.
a królewna ciągle krzyczy, Że to mało dla jej piczy!
prędko, prędko baśń się baje, nie tak prędko xxx staje, baśń się baje, czas ucieka, xxxogroma matka czeka, w końcu martwić się zaczyna - Że nie widać xxxysyna.
aż ją doszły straszne wieści… powstrzymując łzy boleści, xxxoliza do się wzywa i w te słowa się odzywa: — „bratu, rzecz to nie do wiary, nie powiodły się zamiary. xxx zmarniał mu, niestety — idź więc ty, spróbuj minety!”
i xxxoliz wnet bez zwłoki, ruszył prędko w świat szeroki. w końcu zaszedł do stolicy. tam się udał do ciemnicy, gdzie się świecą, rozkraczona, brandzlowała xxxolona.
zaraz ją za piczę łapie i minetę tęgo chlapie język jego na kształt węża to się spręża, to rozpręża, to się wije jak sprężyna, w xxxę wwiercać się zaczyna, to po wierzchu, to od środka. kręci na kształt kołowrotka, to się zwija znów jak fryga, że gdy patrzeć — w oczach miga. doba tak za dobą mija, on jęzorem wciąż wywija. lecz z nim także to się stało Że utracił siłę całą. więc i jego dworskie ciury ściągnęły za dupę z dziury, i wyniosły omdlałego, do szpitala zamkowego. a królewna ciągle krzyczy, Że to mało dla jej piczy!
prędko, prędko baśń się baje, nie tak prędko xxx staje, baśń się baje, czas ucieka, xxxoliza matka czeka, i już martwić się zaczyna — bo nie widać xxxysyna.
w końcu widząc, że nie wraca myśli: „na nic moja praca… biedna dola jest matczyna. oto już drugiego syna losy wzięły mi zdradziecko! jedno mi zostało dziecko, i do tego całkiem głupie”.
…głuptas miał to wszystko w dupie. raz spokojnie po jedzeniu chciał pochrapać sobie w cieniu. coś mu jednak spać nie daje, coś go ciągle gryzie w jaje. więc się prędko zrywa z trawy, w portki patrzy się ciekawy a tu się po jajach szwenda niby chrabąszcz — wielka menda!
głuptas już rozpinał gacie, by ją zgubić w sublimacie, gdy wtem menda nieszczęśliwa ludzkim głosem się odzywa: „nie zabijaj chłopcze luby! czemu pragniesz mojej zguby? menda też stworzenie boże, Że inaczej żyć nie może i że czasem w jajo utnie — nie gubże jej tak okrutnie!” głuptas to do serca bierze, myśli sobie: „biedne zwierzę, Że mnie utniesz, cóż to złego? przecież nie zjesz mnie całego. a pocierpieć czasem mogę idź więc dalej w swoją drogę!”
a tu nagle menda znika i zmienia się w czarownika, czarownika - czarodzieja, i do swego dobrodzieja, co się w strachu z miejsca zrywa, w takie słowa się odzywa: — „Że litości miałeś względy dla bezbronnej, słabej mendy i żeś jej darował życie - wynagrodzę cię sowicie. dam ja ci wskazówki pewne jak sxxxolić masz królewnę. sił twych mało tu potrzeba jest kondona - samoxxx, który ma tę dziwną siłę, Że gdy włożysz na swą żyłę i rozkażesz - on za ciebie sztos za sztosem ciągle xxxe czarodziejską mocą cudną! ale zdobyć go jest trudno... dupa strzeże go zaklęta, na przechodniów wciąż wypięta, z której mocą złego ducha ustawicznie ogień bucha. i czy z bliska, czy z daleka, Żarem swoim wszystko spieka. i w tym mocnym, wielkim żarze dupa się całować każe, lecz gdy powiesz do niej słowa: - «niech się ogień w dupie schowa! sama się pocałuj właśnie!» - wtedy ogień w dupie zgaśnie. i powoli, z dobrej woli, kondon zabrać ci pozwoli. za twą dobroć ja ci mogę do tej dupy wskazać drogę. weź ten kłębek z sobą razem, on ci będzie drogowskazem! rzuć na ziemię i idź wszędzie, gdzie się kłębek toczyć będzie. lecz pamiętaj zawsze święcie czarodziejskie to zaklęcie!”
tu czarownik, niby mara, zniknął i rozwiał się jak para. głuptas wstaje ucieszony, bierze kłębek, rozbawiony, i nie mówiąc nic nikomu po kryjomu znika z domu.
prędko, prędko baśń się baje, nie tak prędko xxx staje. głuptas idzie, nie ustaje, coraz nowe mija kraje. gdy stu granic minął słupy zaszedł wreszcie aż do dupy, z której ogień wieczny tryska. a podszedłszy do niej z bliska, rozżarzonej nad pojęcie, czarodziejskie swe zaklęcie głuptas z całej siły wrzaśnie: „sama się pocałuj właśnie!” wtedy dupa zawstydzona, puściła go do kondona.
więc z kondonem, ucieszony, pędzi wnet do xxxolony. a gdy przybył do stolicy, zaraz poszedł do ciemnicy, gdzie się świecą, rozkraczona, brandzlowała xxxolona.
wkłada kondon na xxxa i… o dziwo! u głuptasa xxx, co zawsze był jak z ciasta, na olbrzyma się rozrasta! na stoxxxów się rozdziela każdy gruby, jak ta bela, każdy twardy, jak ze stali, każdy długi na sto cali! wszystkiexxxe z całej siły na królewnę się rzuciły, każdy się jej w piczę wwierca, każdy końcem sięga serca, każdy jej się w piczy grzebie, każdy xxxe, xxxe, xxxe… głuptas leży bez wysiłku, czasem klepnie ją po tyłku czasem w cycki pocałuje, a samojeb piczę pruje. aż królewna xxxolona zchędożona, sxxxolona, ze zmęczenia ledwo żywa, krzyczy: — cipa się rozrywa!
takie przy tym tarcie było, aż się w piczy zapaliło. by ugasić pożar ciała, straż zamkowa przyjechała z toporami, z bosakami, sikawkami i kubłami, słowem — z całym inwentarzem używanym przy pożarze. i po długiej, ciężkiej pracy ugasili ją strażacy.
tak została xxxolona z czaru swego wybawiona, i znów stała się prawiczką z malusieńką, ciasną piczką. głuptas dostał zaś w podziękę pół królestwa i jej rękę.
król był taki ucieszony, ze zbawienia xxxolony, Że pomimo swej starości kapucyna rżnął z radości, tak się znowu poczuł młody potem zaś wyprawił gody głuptasowi z xxxoloną - mnie na gody zaproszono. więc jak mówię, też tam byłem. jadłem, piłem, xxxoliłem, bawiłem się z nimi społem, aż zasnąłem gdzieś pod stołem…
tu bajka dobiega końca już za oknem patrzeć słońca przy kominku babcia siwa coś mamrocze, głową kiwa dając dziatwie pouczenia o rozkoszach chędożenia.
których i wam czytelnicy autor tej powiastki życzy! | |
   
wypowiedzi: 323
wątków: 13
|
Pan Tadeusz XIII Księga
13.07.2012 (Pt) 22.01 (4699 dni temu)
pan tadeusz wszedł pierwszy, drżącymi rękami drzwi za sobą zamyka, och! nareszcie sami. ach! zosiu, ach zosieńko, jak mi niewygodnie popatrz, jak mi odstaje, spójrz no na moje spodnie. zosia łzy rzewne roni i za pierś się chwyta, Że to była dzieweczka z chłopcem nie obyta, nie wiedziała zaiste, czy ma się całować ze swym mężem, czy płakać, czy pod ziemię schować. stoi tedy i milczy, tadeusz pomału jął się przygotowywać do ceremoniału. od chwili, gdy ich ślubna przywiozła kareta, tadeusz miał myśl jedną - myśl ta to mineta. (sztuka wówczas na litwie nikomu nie znana, dziś już rozpowszechniona, ale źle widziana przez strzegące cór swoich sędziwe matrony i księży, którzy nieraz gromią ją z ambony). tadeusz, że we francji długie lata bawił, wielce się w używaniu sztuki onej wprawił, niezmiernie lizać lubiał, wyrażał mniemanie, Że mineta o wiele przewyższa xxxnie, bo xxx zmysł dotyku zaledwie posiada, język natomiast smakiem prócz dotyku włada, poza tym wszystkim zmysły, z wyłączeniem słuchu, spełniają pewną rolę, kiedy język w ruchu. na przykład powonienie cipy... wzrok się raczy tym, czego ślepy xxx nie zobaczy. tak myśląc, jął tadeusz pieścić swoją żonę. najpierw z galanteryją ucałował dłonie, potem na łóżku sadza i macając ręką, dwa cycuszki jak pączki wyczuł pod sukienką, wziął też do ręki cycuś, a zaraz i drugi, oba były jednakie, żaden nazbyt długi. i począł je całować - długo pożądliwie, wreszcie usta oderwał i, w nagłym porywie, suknię swej lubej zosi zarzucił na głowę, ściągnął na dół majteczki, śliczne, koronkowe, dar ciotki telimeny, ku nóżkom się schylił, najpierw na nie popatrzał, potem je rozchylił, całując pożądliwie od wewnętrznej strony, aż zosia zapomniała zupełnie obrony i dziewicze opory zaraz odrzuciła, bo zosia chociaż młoda, ale dziewką była. i chowając w poduszki, zawstydzone lice, pokazała mężowi całą tajemnicę, co ukryta głęboko wśród złocistych włosów różowiała niewinnie, jak kwiatek wśród kłosów. tadeusz po mistrzowsku rozpoczął minetę, najpierw lizał po wierzchu, rozpalał kobietę. jęła więc zosia wzdychać, jęczeć, wreszcie krzyczeć. tadeusz rad jej więcej rozkoszy użyczyć, wsadził głębiej, językiem jak młynkiem obracał, rękami zosię z góry aż do dołu macał, przy tym ruchliwy język coraz głębiej wtykał, krztusił się, dławił, ślinę i włosy połykał, obracając językiem coraz żwawiej, głodniej, wreszcie zajęczał lekko i spuścił się w... spodnie. chwilę poleżał cicho i odpoczął trochę, tuląc nos oraz usta w zawisłą piździochę. wreszcie podniósł się z łoża, odszedł od zosieńki i z lekka, ocierając wąsy grzbietem ręki, jął się żywo rozbierać. zdjął pas z xxxami, ściągnął kontusz i żupan, buty z cholewami, koszulę zdjął przez głowę, hajdawery złożył, a gacie przemoczone na krześle położył. wreszcie usiadł na łożu, odsapnął troszeczkę, po jajach się pogłaskał, spojrzał na żoneczkę: suknia na twarz rzucona zasłoniła lice, odsłaniając cycuszki, pępuszek i picę. widok ten znów krew wzburzył w panu tadeuszu, choć się dopiero spuścił, nabrał animuszu. jął rozbierać żoneczkę, sposobić posłanie, by tymczasem poczekać, aż mu xxx stanie. zosia zaś odrzuciwszy już wstydliwość wszelką naxxxa spoglądała z ciekawością wielką, bo dotychczas oxxxu niewiele wiedziała - raz od dziewek służebnych coś tam usłyszała, drugi raz, leżąc w gaju rankiem, w cieniu drzewa, zobaczyła przypadkiem, jak się chłop odlewa, w grubej garści trzymając jakiś przedmiot wielki, strząsnął na świeżą zieleń złociste kropelki. choć ciocia telimena już jej tłumaczyła, lecz zosia nie słuchała, strasznie się wstydziła. a teraz, żoną będąc, dziewczątko uznało, Że święty obowiązek zbadać sprawę całą, więc pyta się: co to jest? i do czego służy? przed chwilą taki mały, teraz taki duży, o! a jak się rozciągnął i jak się rozwija, długi taki i gładki, niczym gęsia szyja. a cóż go też od spodu tak ładnie przystraja? rzekł tadeusz z powagą: zosiu, to są jaja. to zaś, co cię w tak wielkie wprawiło zdumienie, obyczajnie nazywać trzeba - przyrodzenie. xxxem także zwane, chociaż częściej bywa, Że chłopstwo i pospólstwoxxxem go nazywa. ręka, głowa czy noga jedną nazwę mają ten zaś niewielki wiecheć ludzie określają tak dziwacznymi nazwy. sędzia nieraz zrzędzi, Że jak się robi ciepło, to go kuśka swędzi. podkomorzy zaś wałem xxxa nazywa, a wojski zaganiaczem go nieraz przezywa, maciek mówi wisielec, bo już stać nie zdoła, a gerwazy na chłopskie dzieci nieraz woła: nie baw się wojtuś ptaszkiem. jankiel cymbalista zwie go smokiem lub bucem, i rzecz oczywista jeszcze dziwniejsze nazwy ludzie wymyślają, ułani go na przykład pytą nazywają. za to uczeni w piśmie, penis - określają. tak wyjaśniał tadeusz te sprawy powoli, chcąc tymczasem pokazać, jak xxx xxxoli. i chcąc naukę poprzeć stosownym przykładem zaczął wpychać... daremnie, chociaż ruszał zadem. zasapał się, zapocił,xxx się nie zagłębiał, zdumiał się tedy młodzian i zwyczajnie zdębiał. prując dotychczas kurwy w francuskiej stolicy, nie miał nigdy trudności z włożeniem do piczy, ta widocznie nie znała xxxa żadnego, więc gdzieżby mógł się zmieścić takixxx jak jego. bo nie było podówczas pośród wszystkich ludzi, ani w polszcze, ni w litwie, ni na świętej Żmudzi, ani wśród drobne szlachty, ni wielkich dziedziców, ani wśród horeszków, ani wśród sopliców, ani wśród radziwiłłów książąt przepotężnych, ani wśród dobrzyńskich, znakomitych mężnych, ni wśród bartków i maćków braci doborowej, ni wśród całej rozlicznej szlachty zaściankowej, nikogo, kto byxxxa takiego posiadał. dumny zeń był tadeusz i dzielnie nim władał. a do dumy takowej miał słuszne powody, bo naxxxu mógł podnieść pełne wiadro wody. chuj tadeusza mierzył jedenaście cali, gruby jak ręka w kiści, twardy jak ze stali, zahartowany w trudzie, co rzadko się kładzie zdobny w dwa wielkie jaja, jak dwa jabłka w sadzie. jeden tylko gerwazy za czasów młodości. słynął również z xxxa podobnej wielkości. i dziś jeszcze żartując, szlachta się pytała, co ma większe gerwazy, scyzoryk czy wała. otóż tego toxxxa chciał tadeusz zosi na siłę wepchnąć, ona śmiechem się zanosi zosieńka, tak się bawi, śmieje do rozpuku i jak dziecinka woła: a kuku, a kuku. nagle, schwyciwszy zręcznie xxxa do ręki, zanuciła przekornie słowa tej piosenki: do dziury myszko, do dziury, bo cię tam złapie kot bury, a jak cię złapie w pazurki to cię obedrze ze skórki. myszko? - zakrzyknie młodzian a cóż to za myśl dzika przezywać tu od myszek tego rozbójnika. jak ci myszkę pokażę, zaraz pożałujesz, do dziury ją zapędzasz? zaraz ją poczujesz. to mówiąc powstał z łóżka i wyszedł z pokoju do przedsionka, gdzie stała beczka pełna łoju, pełną ręką zaczerpnął, przetłuścił xxxa, Że się błyszczał jak wielka, czerwona kiełbasa. co na wielkanoc wisi na sznurze w komorze. do pokoju powrócił, zaraz legł na łoże, pomacał dziurkę ręką, palcami poszerzył, przytknął równo xxxa, popchnął i uderzył, rozwarły się podwoje, coś tam z cicha trzasło i wjechał xxx w xxxę, jak nóż wjeżdża w masło. zabolało zosieńkę, aż się popłakała, rączęta załamując gwałtownie krzyczała: wyjm pan, wyjm to natychmiast, to okropnie boli! tadeusz jej nie słucha, lecz xxxe powoli, ręce pod pupkę włożył i mocno je złączył, dymał, rąbał, chędożył, aż nareszcie skończył. pięć razy tę zabawę radosną powtórzył, pięć razy też się spuścił, aż się w końcu znużył. Żonę na bok odrzucił niby sprzęt zużyty, lecz xxx jeszcze sterczał, wielki, chociaż syty. wnet też świtać poczęło, tadeusz zmęczony, jak na męża przystało, legł dupą do żony. kołdrę na grzbiet naciągnął, po jajach się podrapał, twarz do ściany obrócił i głośno zachrapał. ale zosieńka nie śpi, leżąc na posłaniu, oczęta ma otwarte, ni myśli o spaniu. przedtem, dziewicą będąc, tak strasznie się bała, lecz teraz gdy poznała, to by jeszcze chciała, chce obudzić małżonka, lecz tadeusz chrapie, tuli się więc do niego, za xxxa łapie, do góry go uniosła, palcami ujęła, wreszcie główkę schyliła i do buzi wzięła. jak dziecię przez cumelek ssie z butelki mleko, tak zosia tadeusza drażni tą minetą. i chociaż nie wprawiona, wcale się nie dławi... zbudził się tedy młodzian i z uśmiechem prawi: mówił kapitan rykow, ja powtarzam pięknie, babyxxxem nie straszcie, bo się go nie zlęknie. pókixxx opadnięty, to się baba boi, ale weź go na język, a od razu stoi. i mówią, że suworow rzekł raz: mili moi, u największych rycerzyxxx się baby boi. lecz chciałem ci przypomnieć, bez twojej urazy, Żem się tej nocy spuścił równo sześć razy. trzebaxxxa oszczędzać, pozwól mu odsapnąć, mogę ci, jeśli pragniesz, znów minetę chlapnąć, lecz lepiej daj mu spocząć, później znów kochanie weź go znowu do buzi, a na pewno stanie. i wówczas ci pokażę figle rozmaite, które to figle kształcą i piczę i pytę: przed lustrem, na siedząco, albo na stojaka, lub też konno naxxxu, na boku, na raka, a można między cycki, lub też na podnietę, nie zaszkodzi wykonać podwójną minetę, jeśli wiesz, co to znaczy... lecz zosiu kochana zanim się zabawimy, zaczekaj do rana. a gdy tak do niej mówił oczęta przymknęła i tuląc się do męża cichutko zasnęła. i śniła o niezmiernych rozkoszach zamęścia, których zazna przez lata małżeńskiego szczęścia. | |
   
wypowiedzi: 323
wątków: 13
|
O kurwie i łotrze
13.07.2012 (Pt) 22.15 (4699 dni temu)
deszcz zimny pada, wichura świszcze, wlecze się drogą biedne kurwiszcze. próżno wystawia lufę na sprzedaż i lamentuje: "biedaż, oj biedaż!" szedł mnich, byk jurny, plugawy capek, a że o miłym smaku obłapek i ksiądz, nie tylko byk i knur wie tedy się kwapi frater ku kurwie. i woła wsparty na swym fallusie "udziel mi dupy, siostro w chrystusie" a ona z wdziękiem: "jeb, gdy twa wola, lecz wpierw ze sakwy wyjmij obola". "ja mam ci płacić?" - mnich krzyknie głośno - "nikczemna kurwo, kieckę podnośno! z niebam ja zstąpił, niegodna, czyli nie widzisz żem ja święty bazyli?" "daj się więc zrypać, a zbawisz duszę" do nóg mu padła grzesznica w skrusze, rychtuje lufe i kornie kwili: "ciupciaj, więc, ciupciaj święty bazyli" on wyjąłxxxa, twardy pastorał, aż po macicę w picę się worał, rzygnąwszy lagrem odwala sztosik, potem dwa jeszcze i jeszcze cosik. aż strzemiennego przyrżnąwszy ostro "bóg że ci zapłać" - powiada -"siostro. sto lat daje odpustu ci tu" całuje kurew brzeżek habitu "Święty bazyli, cud proszę zróbcie zbawiłeś duszę, uzdrów i dupcię. bo tak nieszczęść przebodła lanca tak żre mnie tryper, syf, szankier, franca Że do szpitala wlokłam się właśnie" "syf, szankier, franca?" - mnich głośno wrzaśnie. nuż trzeć, nuż drapać, nuż pluć na pytę lecz nie pomogły środki mu te. i poznał łotrzyk błąd poniewczasie gdy coś go jęło strzykać w xxxie i kiedy wkrótce jak u hioba xxx i jajca zgniły mu oba. nędzny szalbierzu, niegodny mnichu któryś niewiastę zrypał po cichu aby ją wcześniej oszukać chytrze, słusznie ci teraz los kuśki przytrze. to zapamiętaj ty xxxysynie ktoxxxem walczy, od pochwy ginie! a ten zaś który ma w swojej pieczy wzgląd w wszystkie sprawy, ludzi i rzeczy. rybkę i kamień najmniejszy w rzece i kurew biedną ma w swej opiece. | |
 
wypowiedzi: 76
wątków: 3
|
królewna xxxolona ;)
14.07.2012 (So) 12.27 (4698 dni temu)
Niezapomniane wrażenia w wykonaniu Daniela Olbrychskiego http://www.youtube.com/watch?v=Vck6q4YypJo | |
|