wypowiedzi: 530
wątków: 46 |
Rozdział V - 'Wpół do zasadzki'
12.06.2008 (Cz) 11.44 (6006 dni temu)
Słońce majestatycznie chowało się za wzgórzami Kapitolu, rzucając ostatnie promienie na szerokie, brukowane ulice, majestatyczne, wielopoziomowe, murowane budynki, ogromne zielone parki, wspaniałe posągi i pomniki, oraz setki kręcących się po stolicy ludzi, korzystających z wieczornego chłodu. Jednak nasi bohaterowie tego nie widzieli bo byli oczywiście na cholernej pustyni, cholerne 5000 mil na cholerny Zachód czyli w środku cholernego niczego, co w gruncie rzeczy im nie przeszkadzało, a przynajmniej na głos się nie skarżyli.
Podążali nadal śladem bandy w kierunku południowo-północnym, lekko zbaczając ku wschodowi, bo strasznie jarzyło po oczach. W pewnym momencie ujrzeli dziwaczną postać. Z początki wzięli ją za kolejny cudacznie ukształtowany przez przyrodę kaktus, jednak był to cudacznie wystrojony jegomość. Eleganckie buty, surdut pod kolor, cylinder i takie tam – innymi słowy – podejrzanie podejrzany.
- Kim jesteś? – zapytał Jones - Jestem Sekretarzem Stanu ds Indian! – odparł jegomość - Którego? - Co proszę? - Którego stanu? - Nooo... wszystkich. - To dlaczego mówisz, że jednego? - Jestem Sekretarzem Stanu Stanów! Jones zmrużył podejrzliwie oczy i zapytał powoli i wyraźnie: - No to... stanu czy... stanów...?? - Co za dureń! – wykrzyknął Sekretarz Stanu.
Jones nie lubił kiedy do niego tak mówiono, więc go zastrzelił. Szkoda, bo nie dowiedzieliśmy się nawet co on tu robił. Dodam tylko, że było nieznośnie gorąco, wiatr wiał piachem w oczy, a Jones już od tygodnia miał zepsuty humor i węszył wszędzie zasadzkę, więc było to działanie poniekąd usprawiedliwione. Jako że Jones w gruncie rzeczy był porządnym człowiekiem, kazał mi wykopać płytki grób, a na kawałku drewna wyryć ‘Sekretarz’, żeby nie było niedomówień. Oczywiście później całe to zajście okazało się nieporozumieniem i kilka lat później miałem nawet zamiar napisać do rodziny Sekretarza, ale jakoś nieswojo powiadamiać rodzinę, że czyjeś ostatnie słowa brzmiały ‘Co za dureń!’, więc nie napisałem.
Tymczasem zasadzka czekała w następnym odcinku... |