gry online

 tematów: 33      wątków: 2617      wypowiedzi: 27.803
autor: fraza:
jeśli chcesz brać udział w dyskusji zaloguj się: użytkownik: hasło:
Podsumowanie aktywności na forum w ciągu ostatnich 24 godzin

Forum >> Z pamiętnika Joe Colorado >> Odcinek XI - John Smith

system automatycznej korekty błędów

autor treść
wypowiedzi: 200
wątków: 12
Odcinek XI - John Smith
22.03.2009 (Nd) 13.00 (5514 dni temu)
Chcieliśmy mieć trochę prywatności, więc odeszliśmy z Jenny od stolika. Zatrzymaliśmy się przy rogu barowej lady. Moja teściowa usiadła i już miała zacząć opowiadać, gdy do lokalu wbiegł zdyszany Frank. Od razu skierował się do Mary. Stała ona niedaleko nas, przez co słyszeliśmy jego słowa:
- Właśnie dostałem telegram od szeryfa. W kopalni na północ od miasta było tąpnięcie. Nie to jest jednak najlepsze: wewnątrz pracowali ludzie! Nie wiemy, czego tam chcieli. Wszyscy przecież wiedzą, że złoto skończyło się dość dawno.
Uznałem, że skoro i tak nam przeszkodzono w rozmowie, to na razie nie ma sensu jej kontynuować. Przynajmniej nie w takich warunkach. Zostawiłem teściową i podszedłem do właściciela poczty. Chciałem się dowiedzieć więcej. On nadal opowiadał o sytuacji barmance:
- Podobno ci wewnątrz, to nasi dobrzy znajomi Indianie. Wygląda na to, że teraz porzucili rolnictwo i zajęli się wydobyciem. Nie wiadomo tylko czego – Frank roześmiał się. – O! Witaj Joe! Nie wiedziałem, że wróciłeś. Właśnie opowiadałem Mary…
-Wiem. Siedzieliśmy obok.
- My? Nie jesteś sam?
- Nie. Moja teściowa twierdzi, że wie, kto spalił naszą farmę. Właśnie miała mi to wyjaśnić. Wygląda jednak na to, że musimy odłożyć naszą rozmowę. Powiedz mi, czy to prawda, że Indianie zginęli w kopalni?
- Wydaje mi się, że tak. Szeryf nie rzuca słów na wiatr. Właściwie mogę napisać do niego, ale na odpowiedź trzeba będzie poczekać.
- Jeżeli się nie pomylił, to sytuacja zaczyna się wyjaśniać. Major napadł na Indian, żeby wykorzystać ich jako swoistych niewolników. Ale po co?
- Z zemsty – powiedziała Stephanie. Najwyraźniej znudziło ją czekanie na mnie. – Z zemsty na nich, na twoja rodzinę, na ciebie.
- A za co on może się mścić na mnie?
- On za nic. Ale jego mocodawcy mogą mieć swoje powody. Ty jeszcze tak mało wiesz o historii tego miejsca. Kiedyś życie było mniej ustabilizowane. Żeby przetrwać, trzeba było uciekać się do mniej lub bardziej znaczących oszustw. Ja również się nimi zajmowałam. Najbardziej znaczącym „graczem” był jednak John Smith. Nie, nie ten, którego spotkałeś w wiosce. To jego syn. John Smith senior utrzymywał bandę rabusiów, która napadała na transporty bawełny, pola uprawne i stada krów. Z czasem stał się tak zuchwały, że zaczął przechwytywać partie złota przewożone z kopalni do mennicy. Zazwyczaj nie było świadków. Pewnego razu jednak jego grupa straciła czujność i dała się zauważyć tym Cherokee. Chcieli ich przekupić, ale wtedy Indianie bardziej cnili honor niż dziś i nie przystali na ich warunki. Potem zaczęli ich szantażować. Rodzina twojej żony nakłoniła ich jednak do potwierdzenia oskarżeń wobec Smitha. Skazano go na długoletnie więzienie, gdzie zmarł. Zostawił jednak rodzinę. Jak widać teraz jego syn chciał dokonać ostatecznej, długo przygotowywanej zemsty. A kopalnia? Pewnie myślał, albo miał takie informacje, że cos zostało z dawnej żyły złota.
- Zapomniałaś o swojej roli w tym procederze – do rozmowy wtrąciła się teściowa. – Jeżeli wyjaśniać sprawę, to do końca. Stephanie należała do owej grupy. Udało jej się uniknąć kary za to przewinienie, ale sprawiedliwość w końcu też ja dosięgła.
- Bo na mnie doniosłaś! – krzyknęła kobieta. – Gdyby nie ty, wszyscy by o mnie zapomnieli. Przecież i tak wyniosłam się z miasta.
- Zabiłaś męża Mary i sadzisz, ze wszyscy by o tym zapomnieli? Klaus był szanowanym obywatelem. Zbudował pierwszy bar w okolicy i nikt nie zwracał uwagi na jego pochodzenie – Jenny zwróciła się teraz do mnie: - Klaus pochodził z Prus. To takie państwo w Europie. Po przeprowadzce zmienił nazwisko, bo nikt nie był w stanie go wymówić.
Od natłoku informacji rozbolała mnie głowa, ale chciałem wyjaśnić sprawę do końca. Widok Mary, która już miała wybuchnąć płaczem, potwierdził słowa mojej teściowej. Zebranie myśli zajęło mi chwilę. Kobiety znowu miały wszcząć kłótnię, dlatego szybko wtrąciłem:
- No dobrze. Wszystko wydaje się być jasne. Ale jaki ja mam udział w całej sytuacji? Dlaczego Indianie porwali moją żonę, skoro wydaje się, że jej rodzina żyła z nimi zgodnie? I wreszcie, kto spalił naszą farmę?
Obie kobiety prawie jednocześnie zaczęła mówić, ale szybsza okazała się moja teściowa. Stephanie po chwili umilkła.
- Ty właściwie nie masz żadnego udziału w sprawie. Po prostu żeniąc się z Diane dostałeś się w wir wydarzeń związanych z moją rodziną. Indianie porwali ją, bo zachęcił ich do tego syn starego Smitha. Pewnie myśleli, że nasza ziemia pozwoli im dłużej przetrwać poza rezerwatem. Uważasz pewnie, że to bez sensu. Przecież musieli znać syna tak bogatego farmera, jak Smith. Nie domyślasz się nawet, że polityka dotyka też Indian. Kiedyś wybuchły wśród nich krwawe rozruchy, w których zginęła większość starszyzny. Leżąca Wrona jest jednym z ocalałych, ale nigdy nie należał do zbyt rozgarniętych. Pewnie nie skojarzył faktów i nazwisk. A nasza farmę spalił ten major. Oczywiście na polecenie młodego Smitha.
- Nadal czegoś nie rozumiem. Skąd o wszystkim wiesz? Brzmi to tak, jakbyś była uczestniczką wszystkich wydarzeń naraz.
- Od niej – teściowa wskazała na Stephanie. – Myślisz, że skąd i po co się tutaj wzięła? A skąd ona wie o sytuacji, zapytaj swoją towarzyszkę.
W tym momencie zrozumiałem, dlaczego Jenny była przeciwna małżeństwu Diane ze mną. Wiedziała o mojej przeszłości i o tym, że nie posiadam żadnego majątku, do którego moglibyśmy się przenieść, by uniknąć dawnych spraw.
- To niech pozostanie moją tajemnicą – powiedziała Stephanie. - Myślę, że to co już wiesz powinno ci wystarczyć. Ja w takim razie znowu odjadę. Nie czuję się tutaj najlepiej.
- Chyba wszystko rozumiem. A przynajmniej nie jestem w stanie zadać już żadnych konstruktywnych pytań, poza jednym: co z moja rodziną?
- Wygląda na to, że to również pozostanie tajemnicą. Ale nie martw się Joe, jutro będzie gorzej – właściwym sobie humorem zakończyła teściowa.

Stephanie, Mary i moja teściowa – Jenny wkrótce po opisanych wydarzeniach pogodziły się. Prowadziły razem bar, ale dziś żadna z nich nie żyje. Przejąłem po nich interes. Choć minęło 20 lat od pamiętnego pożaru, nigdy nie odnalazłem rodziny. Słuch po nich zaginął.
wypowiedzi: 200
wątków: 12
Epilog
22.03.2009 (Nd) 13.01 (5514 dni temu)
To by było na tyle. Planowałem na koniec zabić bohatera, ale zrezygnowałem z tego. Zawsze można opisywać jego dalsze losy
wypowiedzi: 430
wątków: 7
oj
23.03.2009 (Pn) 11.05 (5513 dni temu)
korekty nie było i literówka się trafiła "cnili" powinno być cenili
wypowiedzi: 75
wątków: 3
kont!
23.03.2009 (Pn) 15.22 (5513 dni temu)
już tak swojej korekty nie wychwalaj, bo w poprzednim odcinku ortografa przepuściłeś a tu jest tylko literówka
wypowiedzi: 200
wątków: 12
23.03.2009 (Pn) 15.39 (5513 dni temu)
Popatrz na tytuł swojej wiadomości Esior

P.S. A ja już myślałem, że to akcja "śmierć teściowej uczcijmy dobą ciszy"
wypowiedzi: 75
wątków: 3
23.03.2009 (Pn) 17.31 (5513 dni temu)
hehehe to też mam literówkę
wypowiedzi: 200
wątków: 12
23.03.2009 (Pn) 20.09 (5513 dni temu)
Właśnie

Boję się zapytać, ale jednak zaryzykuję: co sądzicie o zakończeniu?
wypowiedzi: 75
wątków: 3
23.03.2009 (Pn) 21.23 (5513 dni temu)
zapisałeś pytanie wcześniej zawieszone w powietrzu

nawet całkiem mi się podobało. chyba najlepsza część całych tych memuarów. zdania trochę skróciłeś - od razu lepiej się czyta. no i pojawiły się jakieś zwroty akcji, coś mogło wreszcie zaskoczyć /niby inne elementy wcześniej mogły być zaskakujące - jak choćby pożar farmy, ale jakoś mnie nie ruszyły, może nie były dość dobrze przedstawione?/. całość ładnie się kończy i wyjaśnia. pozytywnie na moją ocenę wpływa również brak końcowego pytania. i nie chodzi mi o to, że cieszę się, że opowieść już się skończyła. po prostu miałem zawsze wrażenie, że robisz nas nimi w konia. że tu niby powieść interaktywna, a nasze głosy niewiele /albo i nic właściwie/ nie wnoszą. uważam, że lepiej dobrane pytania zwiększyły by poczytność /hmm.. tak funkcjonuje odpowiednik słowa grywalność? /
ogólnie pozytywnie chyba można powiedzieć, że się rozwijasz
a wiadomo: liczy się to jak się kończy, a nie jak się zaczyna
wypowiedzi: 430
wątków: 7
hmm
24.03.2009 (Wt) 10.19 (5512 dni temu)
21 lat później 21 dni później ??? jest jakaś różnica ??

21 lat po pamiętnych wydarzeniach zapisanych w starym już pożółkłym pamiętniku. Stała się rzecz nie zwykła i zaskakująca ...

felis to początek już masz i 21 dni na wymyślenie kolejnego opowiadania od niedzieli licząc (tej co była oczywiście)
wypowiedzi: 200
wątków: 12
24.03.2009 (Wt) 17.06 (5512 dni temu)
Zarys kolejnego opowiadania już mam, ale nie wiem, czy Szeryf będzie mnie tu nadal tolerował 21 dni, to raczej zbyt mało, ale w końcu "impossible is nothing"



Forum >> Z pamiętnika Joe Colorado >> Odcinek XI - John Smith